Okolica spokojna, jedynie przy przechodzeniu przez jezdnię, za każdym razem miałam wrażenie, że padnę ofiarą zwariowanego kierowcy, który jeździ po tej stronie co nie trzeba. Dobrze, że władze Londynu, aby ułatwić życie takim ludziom jak ja, wpadły na pomysł pisania na drodze z której strony nadjeżdża zagrożenie:P Dlatego jeszcze żyję.
Kiedy lądujesz i wyłazisz z podziemi stacji Westminster- nic innego nie rzuca się w oczy jak London Eye (po drugiej stronie rzeki), albo Big Ben- w zależności w która stronę jesteś spychany przez tłum:P Nie obyło się bez włoskich i jogurtowych akcentów :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz