O ile dla mnie dzień ten nie różni się od pozostałych, to dla GG jest ziszczeniem marzeń o siedzeniu do późna przy komputerze w domu i dwóch dniach odpoczynku od siedzenia przy komputerze w pracy:) Zostaje też chwilka dla nas- na spacer, zwiedzanie czy zwyczajne obijanie się.
Spacerować i zwiedzać możemy pełną parą, zwłaszcza, że londyńska pogoda nieco nas rozpieszcza - jest 27 stopni i słonko. Ekhm ... na nic przydają się moje kalosze, które kosztem sandałków, letnich sukienek i Havaianasów, przytargałam tutaj przez pół świata.
Wykorzystujemy zatem skrzętnie okazje i obozujemy na każdym napotkanym skraweczku trawy:P
Dzisiejsze miejsce zbiórki - Victoria Station, GG po pracy, ja po zakupach na dzilenicowym targu:P, gotowi do wyprawy do Covent Garden. Zahaczyliśmy jeszcze o Chinatown (Chińskie jedzenie i zapachy dochodzące z knajpek niezbyt dobrze wpłynęły na kondycję mojego żołądka, nie pomogły też mu dziesiątki ?kaczek? powieszonych na wystawkach restauracyjek), hotel i park Savoy oraz zatłoczone ale czarujące nadbrzeże Tamizy.
Chinatown
Jedna z chińskich knajpek
Osobliwa wystawka - wspomniane kaczki?, a w rogu ośmiorniczka:P
mniaaam, pyszna chińska bułeczka:P
W Covent Garden pośród wielu butików, znajduje się również najprawdziwszy bazar:P
i Świat Muminków:P
... ciasteczek i cukierków.
London Eye
Big Ben
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz