niedziela, 23 lutego 2014

Kolejna Wycieczka Grzegorza

Piękni słoneczny sobotni poranek skłonił mnie do wybranie się na pieszą wycieczkę. Na ostatniej wyprawie tego typu udało mi się dojść aż do mostu Kew i nie zastanawiając się nad tym długo postanowiłem kontynuować tę trasę w górę Tamizy (po północnym brzegu). 



Moją wycieczkę zaczynam pod starym muzeum silników parowych w Kew, które mam nadzeję kiedyś odwiedzę wraz z moją żoną. 




W centrum Londynu takie budynki się wyburza, ale na obrzeżach mają się całkkiem dobrze i jak widaść powstają wciąż nowe.


Mała "stacja pogody" umieszczona na dachu zacumowej na Tamizie łodzi mieszkalnej.


Podążając wzdłuż rzezki trafiłem na miejsca zwane "Syon Park", które według tablicy informacyjnej stanowi posiadłość księcia Northumberland, i które poza pałacem Buckingham jest ostatnią tego typu posiadłością w Londynie. Walory architektoniczne i bogata kolekcja dzieł sztuki jest dostępna do zwiedzania i myslę, że chyba się tutaj kiedyś wybierzemy, ale o tym będzie już odrębny wpis...




Dla wtajemniczonych - zdjęcie przedstawia aż trzy dzikie gęsi mające wszystkie "wywinięte" lewe skrzydła, co jest dość niezwykłe...




Może się powtórzę, ale u nas taki kościółek byłby celem wycieczek, tutaj jeden z wielu...




Posuwajć się na południe w kierunku "tych ładniejszych" dzielnic zauważyłem, że nawet nowe budynki tutaj buduje się zachowują jakieś skromne akcenty budynków dookoła.




Na brzegu niepostrzeżenie udało mi się podejść całkiem blisko przepięknego kormorana, który szczerze powiedziawszy niezbyt się przejął moją obecności i dalej kontynuował pilne oberwowanie wody dookoła.












Nabrzeże Richmond, może nie na tym zdjęciu, ale tego dnia było po drugiej stronie rzeki było mrowie ludzi korzystających z tego pięknego i słonecznego dnia.



Po drugiej stronie rzeki widać miejsce gdzie z Emilką robiliśmy bardzo ładne zdjęcia okolicy... z tego co pamiętam było to post o parku Richmond.


I kolejny przegląd czworonogów...




Gdy już minąłem Richmond, zacząłem napotykać tego typu widoki. Niedawna powódź dotknęła też Tamizę i choć działo się to trochę dalej w górę rzeki niż się znajduję, w związku z tym takie małe - lokalne podtopienia zaczęły się pojawiać coraz częściej. 


Tutaj inny przykład - tym razem podtopiony jest park, co chyba nie przeszkadzało paplajcemu się w błocie psu.



Ponieważ Tamiza w miejscu gdzie się znajduję jest już praktycznie nie narażona na wpłym wody morskiej, pojawiały się tutaj tego typu twory, czyli "pływające ogródki" albo "pływające rabatki". Śmiesznie to wyglądało, szczególnie biorąc pod uwagę jest jesteśmy dalej prawie w centrum Londynu.


Rugby, zaraz po piłce nożnej najbardziej popularny tutaj sport. To boisko, któremu zrobiłem zdjęcie było już chyba trzecim, którym widziałem ludzi uprawiających ten sport.


Ciekawe ile ta winorość rosła albo jak prezentuje się mając liście. Tak czy inaczej bardzo mi się spodobał ten widok.


Przewieszony nad drogą most był częścią bardzo malowniczego parku, do którego wejście było chytrze ukryte i dzieki temu w środku nie było dużo ludzi.


Od samego wejścia do parku miałem małego przyjaciela chodzącego za mną dobre pięć minut, zanim zdał sobie sprawę, że nie mam niczego do jedzenia.


Mój obiektyw był w stanie zrobić zdjęcie tylko części tej naprawdę dużej fontanny. Wydaje mi się że przedstawia ono Afrodytę rodzącą się z morskiej piany, ale kto wie...



Takiej kaczuszki jeszcze chyba nie widziałem, a jeśli już to chyba we wrocławskim zoo. Przez chwile zastanawiałem się czy przypadkiem nie jest to zwykła kaczka z głową zaplątaną w jakąś gąbkę, ale wyszło że chyba nie :)



W Polsce chyba nie zachowało się wiele pomników sprzed II Wojny, a tutaj całkiem sporo. Na zdjęciu pomnik poległych na "wielkiej wojnie" żołnierzy mieszkających w dzielnicy Twickenham. 


Jeszcze jedno pole do popularnej tutaj gry "w bule" w wersji brytyjskiej czyli innej niż wszystkie inne. Ostatnio z całkiem niezłym powodzeniem tajniki tego sportu zostały opanowane przez Igora, ale chyba to boisko, pole, czy jakkolwiek by to nazwać potrzebowało by małej renowacji po zimie. Tak czy siak nieopodal nas w parku jest drugie i to w perfekcyjnym stanie. Ciekawskich zapraszamy!



Po drodze minąłem ot jakieś studio, ale kilka kroków potem okazało się, że...


... w tym studio w latach 1973- 1980 kręcono "The Benny Hill Show".


W Polsce z tego typu architekturą stykałem się najczęściej w którejś miejscowości uzdrowiskowej, a tutaj wystarczy dosłownie choć trochę wyrwać się centrum (pomijając kilka paskudnych dzielnic przemysłowych) i widzi się takie widoki na każdym kroku.


Coraz bliżej wiosna. Nie jestem do końca pewien czy to wiśnia, czy coś innego, ale prezentowało się iście "letnio".


I znowu ten sport, dosłownie na każdym kroku. Tym razem dziewczyny grały w popularnego tutaj hokey'a na trawie.


Ta tabliczka sprawiło mi wiele radości, gdyż na początku wycieczki zakładałem, że minimalnie dojdę to Richmond, a maksymalnie do Kingston. I jak widać udało mi się wykonać trudniejszy plan!


Most Kingston łączący Kingston Upon Thames oraz Hampton Court. Niestety ponieważ otaczają go budynki gdzie zejście na nabrzeże jest zamknięte nie mogłem zrobić dobrego zdjęcia z boku.


Gdziekolwiek jest jakiś bardziej popularny kawałek Tamizy zaraz pojawiają się tego typu budowle, całkowicie psujące widok.


Niewiele dalej skończyła się moja wycieczka, ale ponieważ Kingston wyglądało bardzo interesująco myślę, że zasługuje na osobnego posta. Wyszło ponad 15 kilometrów i czułem powoli tę ogległość w nogach i na twarzy, gdyż jak się okazało słońce świecące zostawiło mi lekko różową niespodziankę...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...