poniedziałek, 29 października 2012

Postweekendowe pozdrowienia. City.

W sobotę wybraliśmy się z GG do City. Poranne niebieskie niebo i słońce zmobilizowało nas do wyściubienia nosa z Fulham. Przedpołudniowe zakupy na targu i spacer. Zimno....brrrrrr. Śniegu na szczęście nie było. Za to, wiatr zrywał kapelusze z głów, co skutecznie uprzykrzało wypoczynek na świeżym powietrzu. Dlatego, już w trakcie spaceru zdecydowaliśmy się na spędzenie części czasu w centrum handlowym i awaryjny zakup czapki. W drodze powrotnej wpadłam na przewrotny plan przejażdżki autobusem miejskim (w celach turystycznych oczywiście:P Tak, podróż w pierwszym rzędzie górnego pokładu wciąż jest dla mnie atrakcją!). Czas: 67 minut, ale widoki miały być cudne. Znudziło się nam po 20, deszcz lekko kropił i skończyło się na metrze.

Na mieście- mało ludzi. Więcej turystów niż "tubylców". Samo City jest specyficzne.... podejrzewam, że na Oksford Street były tłumy, a w sklepach City pustki. Ono tętni życiem w tygodniu. Kiedy ludzie wylegają z biurowców, koło 17-18, nie da się przejść. W weekend większość lokali pozamykana:) W gąszczu szklanych wieżowców i kamiennych kościółków kilku przechodniów i nielicznych poprzebieranych uczestników imprez przedhalloweenowych. Cudnie i spokojnie. Zdjęć też niewiele:)

Leniwy i deszczowy niedzielny wieczór spędziliśmy za to z Lady, przy zakazanym w moim domu filmie "Marley i ja":P

Dzisiaj samotnie odwiedziłam City, tym razem w zupełnie innym celu. Ludzi wciąż jak na lekarstwo- wszyscy zaszyli się w biurach. Nic nadzwyczajnego w poniedziałkowy poranek, pogoda pod psem...


O naszym ulicznym targu pisałam już wielokrotnie, ale nigdy go nie pokazałam. Zdjęcie nie są sobotnie:P ale w wyglądzie straganów nic się nie zmieniło. Rozkładane są koło 8 rano, a o 18 nie ma już po nich śladu. Chodniki i jezdnia uprzątnięte i pachnące:) W tej samej cenie kilogram mandarynek i miska fig, trzy mango albo miska gruszek czy śliwek. Pęczki mięty, rozmarynu czy pietruszki.  Ciężko zauważyć zmianę pór roku i sezonowość, repertuar warzyw i owoców od sierpnia  niemal niezmienny.







Katedra Św. Pawła. Anglikańska. Z zewnątrz, do złudzenia przypominająca bazylikę Św. Piotra.





GG przymuszony do pozowania:P


Stary double-decker. Takich po mieście jeździ już niewiele. A są bardzoooo urokliwe. Wozy jeszcze starszego modelu można przyuważyć w soboty, kiedy to wykorzystywane są do wożenia gości ślubnych.



 ....a tutaj zawsze chadzam na shopping...:P


Z dziesięciu zdjęć zrobionych mi przez GG (uśmiechaj się, nie uśmiechaj, patrz na mnie, patrz w dal, uśmiechaj się, patrz na smietnik, itd., itp.) tylko to nadaje się "do ludzi"

Uliczki City i pozamykane butiki.

Standardowy pub




Nie mam pojęcia co to za budynek. Przykuł moją uwagę swoją elewacją, która do złudzenia wydawała sie zrobiona ze zaśniedziałego brązu...








My biegaliśmy po mieście, a Lady wypoczywała w swojej "daczy"



 Poniedziałkowe City



sobota, 27 października 2012

Niesamowite South Kensington

Mamy wreszcie słońce! Wczorajszy dzień był moim najzimniejszym tutaj. Dzisiaj temperatura podobna, ale zamiast przyciężkawych chmur i deszczu, obudziło mnie niebieskie niebo i słonko! (Uaktualnienie, godz.18: Które szybko nam pożałowało i znowu pada:P)

Mimo dwumiesięcznego, niczym niezakłóconego:P, zwiedzania Londynu trudno, mówić o mojej znajomości miasta. Znam najbardziej kluczowe atrakcje, zabytki i miejsca. Londyn i jego aglomeracja jest oooogromny. Co prawda, im dalej od "centrum", tym mniejsze natężenie interesujących rzeczy:P i w niektóre okolice aż strach się zapuszczać.  Lubię tłum, lubię sklepy, lubię podróżować komunikacją miejską, a pomimo tego czułam się lekko przytłoczona ogromem miasta i dystansami do pokonania.  Nie bez znaczenia jest fakt, że mój Wrocław nie jest jakąś tam małą miejscowością. Co ułatwiło mi aklimatyzację. Bez żadnych uprzedzeń- zastanawiamy się z GG, jak czują się przyjezdni mieszkający wcześniej np. w malutkiej miejscowości i nie mający na co dzień zbyt wiele do czynienia z miejskim zgiełkiem i setkami osób na ulicach. Ot tak czasem nachodzą nas dziwne refleksje:P

Opanowałam niemal do perfekcji znajomość najbliższej okolicy. Stanowi ona centrum, wokół którego "zataczam kręgi" :P jedną z najładniejszych i moich  "najulubieńszych" dzielnic jest South Kensington. Zawsze poprawia mi humor. Znajdują się tutaj jedne z najbardziej pożądanych i najdroższych londyńskich nieruchomości. Skupisko muzeów (Historii naturalnej, nauki i W&A), uczelni i ambasad. Hyde Park, piękna Exhibition Road (wywodząca swa nazwę od Wielkiej Wystawy Światowej odbywającej się na terenach Hyde Parku w 1851), cudne kamienice i lekki powiew wiktoriańskiego Londynu. Można zaryzykować stwierdzenie, że South Kensington zawdzięcza swój urok właśnie Wystawie Światowej. Część uzyskanych z niej dochodów przeznaczono na zabudowę okolicy. Kryształowy Pałac (symbol WWystawyŚ) przeniesiono w inne miejsce (czwarta strefa, może kiedyś się wybierzemy na tereny "popałacowe"), gdzie po spłonął doszczętnie w 1936 roku. Pozostała Exhibition Road i Muzea .... Największe wrażenie wywarły na mnie ceglane kamienice. Piękne i dostojne. Odnowione, wyczyszczone i cieszące oko swoją "ceglanością".
Wisieńką na Torcie South Kensington jest Royal Albert Hall. Sala koncertowa wzniesiona w konsekwencji wspomnianej już wystawy i pośmiertnie zadedykowana Księciu Albertowi (Królowa Wiktoria musiała bardzo kochać męża:P). Od momentu otwarcia w 1871 roku, gościła m.in. wydarzenia sportowe (np. gale boksu), koncerty: Led Zeppelin, Jimiego Hendrixa, Deep Purple czy The Killers, a nawet Eurowizję i Wybory Mis Świata. We wtorek odbyła się w niej premiera najnowszego filmu o Bondzie. Z zewnątrz robi niesamowite wrażenie.

Royal Albert Hall (w tle), Figura Księcia Alberta i monument upamiętniający wielką Wystawę Światową(pierwszy plan).




























Royal College of Music

Royal College of Organists

Royal College of Art

Albert Memorial (wzniesiony po śmierci Księcia Alberta, z polecenia Królowej Wiktorii)

Królewskie Towarzystwo Geograficzne





 ekhm "kamień milowy" ...








Tablica upamiętniająca Ofiary Powstania Węgierskiego (23.10.1956). Zdjęcie zostało wykonane we czwartek, dwa dni po pięćdziesiątej szóstej rocznicy wybuchu powstania...




Rabatki przed zborem Mormonów:P

Science Muzeum - Muzeum Nauki

Victoria and Albert Museum

Na murach Muzeum W&A pozostawiono ślady nalotów lotniczych i bombardowań z IIWŚ ...



Muzeum W&A



niepozorny pub Kiść Winogron:P

Harrods

Londy zwariował na punkcie najnowszego Bona





Znowu poszła beze mnie:P
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...