Urlop czas zacząć! Jupi. Szkoda tylko, że ciemne chmury nad nami. I te pogodowe i te "w przenośni".
Torba przygotowana do pakowania, a kocia niania ugadana. Niestety. XXI wiek, UE i biednego futra nie można wwieźć w kabinie pasażerskiej do UK. Kiedy leciałyśmy z Lady do Paryża, nikogo nie interesowało czy szczepienia są aktualne, czy Futro nie toczy piany z pyska. Nic, a nic. Zarówno w Wawie jak i w Paryżu nikt nie zwrócił na nas uwagi. W samolocie Młoda miała swoje siedzenie i bilet. Jednakże, żeby dostać się do Wielkiej Brytanii trzeba kota/jamnika/bernardyna/jorka "nadać" z Warszawy/ tudzież Paryża:P, określonymi liniami, ładunkiem cargo, najczęściej samolotem innym niż pasażerski. Te absurdalne zasady wwozu zwierzaków na Wyspy spowodowały, że biznes psich i kocich niań ma się tutaj bardzo dobrze. Ofert i agencji mnóstwo. Wszyscy chętni. Mieliśmy z GG mały problem z wyborem "tej" i niemal zorganizowaliśmy casting na opiekunkę.
Futro niczego nieświadome. Życie przed naszym wyjazdem osładzamy jej ulubioną karmą, smakołykami i małymi gadżetami:P
Uwielbiam tutejsze sklepiki z artykułami dla zwierzaków. W Chelsea czy Notting Hill - małe butiki z takimi cudami, że aż trudno sobie wyobrazić. Szaleństwo.