czwartek, 16 maja 2013

Angielskie kurczaki

Dzisiaj coś innego i wbrew pozorom nie będzie o jedzeniu.
Szkoła zamieniła nam się w żłobek. W ramach projektu edukacyjnego, zagościły u  nas pisklaki! Nie mogłam się im oprzeć i zamieszczam kilka zdjęć. Nie byłam zachwycona pomysłem inkubacji i mini-hodowli piskląt w budynku wypełnionym ponad setką dzieci. Lekko się jednak uspokoiłam, kiedy zobaczyłam jak profesjonalnie zachowała się firma dostarczająca maluchy i sprzęt.
W poniedziałek zostały nam dostarczone: osiemnaście jaj kurzych w ostatnich dniach przed wykluciem, inkubator i trzy "domki" dla pisklaków plus massssse instrukcji, pomocy, jedzenie, wyposażenie, itd.
Jaja przeleżały spokojnie poniedziałek, a już we wtorek rano powitaliśmy na świecie pierwsze pisklę, potem "posypały się" kolejne, aby we środę być już w szesnastkę:) Teraz siedzą sobie w swoich rezydencjach i są w centrum uwagi- i dzieciaków i dorosłych. Zostaną z nami do wtorku.

Inkubator i pisklaki- wtorek południe.














Pierwsza drzemka w nowym apartamencie. Środa popołudniem. Maluchy zostały wyjęte z inkubatora jak już wszystkie przeschły i były żółciutkie i puszyste.




Czas na drzemkę!

Czwartek rano. Śliczniusia kulka. Uwielbiam jak biegają i popiskują. Ich zapach przypomina mi stare dobre czasy, kiedy mama zabierała nas do pracy i tam mogłyśmy oglądać pisklaki i ptaki "różnej maści".



Czyścioszek



Tak się je najlepiej






niedziela, 12 maja 2013

Z Abbey Road do Wenecji

Dziesięć stopni, wiatr i deszcz. Zaryzykuję stwierdzenie, że to najzimniejszy maj w moim życiu.
Weekendowo wybraliśmy się na spacer, w okolice które ja przemierzam codziennie, a w których GG jeszcze nigdy nie był. Naszym celem - Abbey Road i Mała Wenecja, przez które niemal codziennie przemykam do pracy.
Abbey Road, studio nagraniowe i znane z okładki płyty "Abbey Road" The Beatles przejście dla pieszych. Deszcz, wietrzysko, śnieżyca, wczesny ranek czy popołudnie- zawsze jest tam tłum turystów, fotografujący wszystko z napisem Abbey Road i irytujący kierowców pozowaniem na "pasach" i bardzo wooooolnym przechodzeniem przez ulicę. Ot taka mała ciekawostka, przejście można oglądać przez internet- tutaj. Zatem jutro- 13.05, kto zatęskni, może zobaczyć moją skromną osobę około 16.35, pomykającą przez najsłynniejszą "zebrę" na świecie:)
Mała Wenecja- Little Venice, to czarujący zakątek, pełen kanałów rzecznych i kolorowych barek mieszkalnych, położony u styku Grand Union Canal i Regent’s Canal, a GG mówi, że możliwe byłoby dopłyniecie tymi kanałami nawet do Szkocji:P 
Z "przystani", na której znajdują się kawiarenki, co godzinę wyruszają barki wycieczkowe do londyńskiego Zoo i do Camden Town! Bardzo urokliwa okolica, wybrukowane nabrzeże, gęsi,  kawiarenki, mostki, biurowce i cisza. Z wielką ciekawością podglądaliśmy co tam ludzie mają na barkach i ze stuprocentową pewnością stwierdziliśmy, że większość z nich jest zamieszkana! Sympatyczny sposób na spędzenie wolnego czasu. Taka weekendowa barka:) Niektóre miały nawet malusie ogródki! 
Zmarznięci, ku podniesieniu ducha, postawiliśmy na ciacho i kawusię. Łakomczuchy.
I przez Oxford Street do domku.


 Abbey Road Studios. Studio nagraniowe. Tutaj nagrywali m.in. Pink Floyd, The Beatles, U2, Kanye West, The Killers, Muse, Placido Domingo czy Take That


Mur:) budynku przy studio nagraniowym. Samo studio też jest otoczone murem, ale zdecydowanie niższym, co nie oznacza że mniej "ozdobionym" przez fanów:) Ale GG nie uchwycił już go swoich telefonem:P Nadrobimy jeszcze!




Sławetne przejście



 Melina

 Little Venice













 Zgadnijcie kto, na hasło: Którą chcesz? Zjedzmy po połowie, podzielił tak szybko i z matematyczną dokładnością. Nie ja:)







 

środa, 8 maja 2013

Rozspacerowana Lady

Ostatnio tylko o nas i o nas. Teraz będzie o Lady.
Lady znaczną część dnia spędza sama w domu. Ma zabawki, swoje ukochane kartony i wieeelkie ego, ale wciąż staramy się dostarczać jej nowych i interesujących ją bodźców, aby wynagrodzić, tę najdłuższą w jej dotychczasowym  życiu codzienną samotność. Jest zatem otwieranie okna na życzenie, świeże mięsko, karmienie gołębi, ganianie po mieszkaniu za M&Msami i coraz to nowe papierowe torby. Ostatnio wpadliśmy na stary-nowy pomysł- spacer. We Wro Lady była weteranką w podróżowaniu. Zrelaksowana jeździła w samochodzie, spacery "w torbie" miewała niemal codziennie. Tutaj się lekko odzwyczaiła, a wieczny hałas tylko utrwalił niechęć.
Do najbliższego parku mamy max. 5 minut na piechotkę. Zapakowaliśmy zatem Lady do torby i wyruszyliśmy. Na początku Futro rozglądało się z ciekawością, wąchało trawę i wypatrywało najbliższych krzaków, aby po kilkunastu minutach postanowić wspiąć się na moje plecy, ukryć się pod kurtką, i tam poczekać aż wrócimy do domu. Najwięcej śmiechu przysporzyła nam próbując wepchać się do rękawa. Niestety już nie te lata i nie ten obwód w pasie:P  Enjoy!





















Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...