wtorek, 30 kwietnia 2013

Bajkowy Holland Park

Zaległości, zaległości...
Zeszłotygodniowa aura dalece odbiegała od tej wrocławskiej. Ja wciąż w zimowym płaszczyku i trzewikach. Słonko się przebija, ale pomimo zapowiadanych 15-20 stopni- wietrznie i zimnooooooooo. O długim majowym weekendzie, możemy pomarzyć, albo powspominać te z zeszłych lat. Na otarcie łez pozostaje nam tylko wolny przyszły poniedziałek (bank holiday:P) który, jak pogoda pozwoli, spędzimy w jednym z londyńskich parków. Anglikom nie można odmówić, niesamowitej dbałości o miejsca "zielone". Urocza i zadbana trawa cieszy oko wszędzie, na skwerkach, w ogrodach, parkach osiedlowych i tych miejskich. Kwiaty, przycięte i zadbane krzewy, trawy, fontanny i oczka wodne. Zasługa ogrodników, kultury osobistej odwiedzających i zapewne całej rzeszy sprzątających.
Jednym z nam najbliższych jest Holland Park. Piętnaście minut spacerkiem lub kilka autobusem (trochę z lenistwa oszukiwaliśmy:P).
Znajduje się on pomiędzy High Street Kensington, a Notting Hill. Tak w skrócie- do IIWŚ były to obszar zamknięty dla publiki, przynależny do rezydencji Holland House (taki wieeeeelki przydomowy ogród:P). Na początku lat 50-tych miasto odkupiło zrujnowaną niemieckimi bombardowaniami rezydencję wraz z terenami zielonymi i udostępniło je dla ogółu.
Dzisiaj, oprócz terenów spacerowych znajdują się na jego terenie boiska wszelakie (m.in. do krykieta), kawiarnia, tereny edukacyjne, ogród japoński czy schronisko młodzieżowe. Plus niezwykła "dzika" i pozostawiona sobie część parku. Piękny, w cudnej okolicy (zwłaszcza jego północna część, "ocierająca" się o wprost bajkową dzielnicę mieszkaniową).


 Ogród Japoński Kyoto




















Nie wiem w jaki sposób wyhodowano taaaaki rododendron

Hibiscus?!?!?!?






















sobota, 20 kwietnia 2013


Dzisiaj rano szybka decyzja- dzielnica chińska. Nie mogliśmy jednak odmówić sobie małego angielskiego akcentu.
Był już św. Dawid- patron Walii, św. Patryk-patron Irlandii, a dzisiaj kolej na św. Jerzego- patrona Anglii. Jego wspomnienie przypada na 23 kwietnia, ale świętowanie już się tutaj zaczęło:) 
Na Trafalgar Square tłumy zasiadły do wspólnego celebrowania. Rozstawione stoły, stragany z jedzeniem i słoooooooooońce! Żyć nie umierać. Pogoda ostatnio nas nie rozpieszczała i tylko mogliśmy pomarzyć o takich temperaturach, jak we Wrocławiu. Dzisiaj wciąż 12-13 stopni, ale niebieskie niebo zamiast deszczowych chmur. Wiosna definitywnie zawitała do Londynu!

Uzbrojeni w bezużyteczny aparat- znowu zapomniałam o karcie pamięci:P, dotarliśmy na Trafalgar Square gdzie miła miejsce tzw. "Uczta św. Jerzego". Tłumy ludzi, mnóstwo jezdnia, jegomościowie spacerujący w historycznych strojach. Genialna atmosfera. 
Jako pierwsze, naszym łupem padły "jajka po szkocku" - jaka na twardo "owinięte" mięsem, panierką i zasmażone. Odkąd kilka lat temu zobaczyłam przepis Jamiego w jednej z gazet,  miałam na nie ochotę. Nie raz kupowałam wszystkie potrzebne składniki, ale jakoś nigdy się za nie nie zabrałam. Kiedy dzisiaj zobaczyłam stragan nimi obłożony, nie mogłam się oprzeć. Wybór szeroki, GG zdecydował- coś niecodziennego. I tak w naszych rękach znalazły się cudeńka obtoczone króliczym mięskiem i boczkiem. Mniaaaaaam.

Przez Leicester Square i Piccadilly Circus dotarliśmy do pełnego niesamowitych sklepów Soho (aaaa m.in. uliczka wypełniona sklepami z gitarami!!!), kolorowej China Town i zatłoczonej niesamowicie Oxford Street. Ciacho w Scandinavian Kitchen i spacer. Na obiad różności w dzielnicy chińskiej. Mniaaaaaaaaaaaaam.

Poczułam się tutaj rozluźniona, jak u siebie. A może zwyczajnie to zasługa pięknej pogody:)



Kolumna Nelsona i Smok św. Jerzego























 Taaaaaaakie pyszne:P

niedziela, 7 kwietnia 2013

WIOSNA, wiosna, Wiosna, wiosna!!!

Ciężki poświąteczny powrót. Zaległości okropne, aż nie wiem od czego zacząć. 

Optymistycznie. Od stwierdzenia, iż kończący się weekend to dwa pierwsze dni z rzędu (od co najmniej dwóch miesięcy) bez śniegu, wietrzyska i przeszywającego zimna. Maksymalna temperatura 10 stopni, i nareszcie niebieskie niebo i słońce. Nasz wybór - ulubione South Kensington, Hyde Park i Bayswater. Tłumy turystów, które pojawiły się tuż przed Wielkanocą, nie zmalały. Na nasze szczęście  skoncentrowały się na muzeach, a nie na spacerowaniu po szaroburym parku. Trawniki zielone, ale nic poza nimi. Trochę wiosennych kwiatów, ale zarośla, krzewy, drzewa - wciąż czekają na słońce i ciepło.
Zaopatrzeni w migdały, mieliśmy w planach dokarmianie wygłodzonych przedłużającą się zimą wiewiórek. O słuszności naszego działania przekonaliśmy się w momencie, kiedy spotkaliśmy jednego takiego małego futrzaka- młodziaka, sylwetką dalece odbiegającego od swych listopadowych tłuściutkich wiewiórzych przyjaciół. Częstowany z dłoni, potrafił pochłonąć na raz trzy migdały. Do opróżnienia torebki zgłosiły się jeszcze gołębie, grzywacze, zające a nawet sikorki i rudziki, które w akcie odwagi pokusiły się o zabranie drobinek orzechów z ręki GG. Niesamowite było obserwowanie zawieszonych przez sekundę w powietrzu ich małych ciałek. Piękne.
Wszystkie stworzenia wyczekują na lepsze czasy, a ja na kolejny weekend:)
Dobrego poniedziałku!


South Kensington to nie tylko dzielnica muzeów i uczelni, ale również ambasad. Hym, następnym razem znajdziemy jakąś bardziej cywilizowaną:)


 W oddali London Eye i najwyższy budynek Londynu- Sharp.
















































Wodotrysk z wodą pitną (niedziałający) ufundowany na osiemdziesięciolecie istnienia Towarzystwa na rzecz Miejskich Fontann z Wodą Pitną oraz Koryt dla Bydła, powstałego w 1859 roku, kiedy to zdobycie wody pitnej nie było tak powszechne jak dziś. Spore ułatwienie dla ówczesnych woźniców, dorożkarzy i zwykłych spacerowiczów












W Bayswater znajduje się dość osobliwy sklep spożywczy, w którym można zakupić wszystko co potrzebne jest w kuchni japońskiej, chińskiej, tajwańskiej czy koreańskiej. Nasza znajomość tychże  raczkuje, a sushi nie lubimy, zatem ograniczyliśmy się eksperymentalnie do zupek (z miękkim makaronem:P), słodyczy i paru innych gadżetów. Po konsumpcji, żyjemy i mamy się dobrze.




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...