niedziela, 7 kwietnia 2013

WIOSNA, wiosna, Wiosna, wiosna!!!

Ciężki poświąteczny powrót. Zaległości okropne, aż nie wiem od czego zacząć. 

Optymistycznie. Od stwierdzenia, iż kończący się weekend to dwa pierwsze dni z rzędu (od co najmniej dwóch miesięcy) bez śniegu, wietrzyska i przeszywającego zimna. Maksymalna temperatura 10 stopni, i nareszcie niebieskie niebo i słońce. Nasz wybór - ulubione South Kensington, Hyde Park i Bayswater. Tłumy turystów, które pojawiły się tuż przed Wielkanocą, nie zmalały. Na nasze szczęście  skoncentrowały się na muzeach, a nie na spacerowaniu po szaroburym parku. Trawniki zielone, ale nic poza nimi. Trochę wiosennych kwiatów, ale zarośla, krzewy, drzewa - wciąż czekają na słońce i ciepło.
Zaopatrzeni w migdały, mieliśmy w planach dokarmianie wygłodzonych przedłużającą się zimą wiewiórek. O słuszności naszego działania przekonaliśmy się w momencie, kiedy spotkaliśmy jednego takiego małego futrzaka- młodziaka, sylwetką dalece odbiegającego od swych listopadowych tłuściutkich wiewiórzych przyjaciół. Częstowany z dłoni, potrafił pochłonąć na raz trzy migdały. Do opróżnienia torebki zgłosiły się jeszcze gołębie, grzywacze, zające a nawet sikorki i rudziki, które w akcie odwagi pokusiły się o zabranie drobinek orzechów z ręki GG. Niesamowite było obserwowanie zawieszonych przez sekundę w powietrzu ich małych ciałek. Piękne.
Wszystkie stworzenia wyczekują na lepsze czasy, a ja na kolejny weekend:)
Dobrego poniedziałku!


South Kensington to nie tylko dzielnica muzeów i uczelni, ale również ambasad. Hym, następnym razem znajdziemy jakąś bardziej cywilizowaną:)


 W oddali London Eye i najwyższy budynek Londynu- Sharp.
















































Wodotrysk z wodą pitną (niedziałający) ufundowany na osiemdziesięciolecie istnienia Towarzystwa na rzecz Miejskich Fontann z Wodą Pitną oraz Koryt dla Bydła, powstałego w 1859 roku, kiedy to zdobycie wody pitnej nie było tak powszechne jak dziś. Spore ułatwienie dla ówczesnych woźniców, dorożkarzy i zwykłych spacerowiczów












W Bayswater znajduje się dość osobliwy sklep spożywczy, w którym można zakupić wszystko co potrzebne jest w kuchni japońskiej, chińskiej, tajwańskiej czy koreańskiej. Nasza znajomość tychże  raczkuje, a sushi nie lubimy, zatem ograniczyliśmy się eksperymentalnie do zupek (z miękkim makaronem:P), słodyczy i paru innych gadżetów. Po konsumpcji, żyjemy i mamy się dobrze.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...