Praca, praca, praca. Zostaliśmy wciągnięci z GG w wir:) Chyba powinnam zacząć o niej pisać, niewątpliwie moglibyście liczyć na regularne posty. Obiecuję, że w tym tygodniu nadrobię wszystkie zaległości. Dobrego tygodnia i bezbolesnego poniedziałku.
niedziela, 29 września 2013
poniedziałek, 16 września 2013
Sąsiedzki sentyment
Zimno i pada. Kolejny tydzień. O złotej jesieni ciężko mówić, bo ściany deszczu i szare chmury przejęły kontrolę. Pozostaje tylko myśleć o sposobach radzenia sobie z chłodem.
W celu polepszenia morale ruszyliśmy się GG do niemieckiego pubu, ileż można jeść te wyspiarskie "przysmaki". Z nadzieją na coś nowego i smakowitego przedreptaliśmy kilkaset metrów. Zastaliśmy wystrój rodem z Octoberfest i szprechających ludzi - Niemców/Austriaków (ciężko określić:P). Jak się później okazało - dzień meczowy (Polacy dali sobie strzelić gola San Marino:P), zatem wszyscy zainteresowani tłumnie zjawili się na transmisji pojedynku Niemcy-Austria. Ja siedziałam cicho, udając że cokolwiek rozumiem, a GG emocjonował się grą Niemców (!!!). Bardzo dobre jedzenie i doskonałe piwo. Niestety angielski bursztynowy trunek wypada słabiutko przy tym zza naszej zachodniej granicy, a burgery mają się nijak do kiełbaski z kapustą:)
niedziela, 8 września 2013
Klify - cz. II
Skumulowały mi się wydarzenia ostatnio, ale idąc za ciosem, dzisiaj druga część zdjęć z naszej "wyprawy". Nadmorska miejscowośc Eastbourne, tajemniczy Człowiek z Wilmington i miasteczko Lewes.
Poranne chmury i chłód ustąpiły miejsca słonku i upałowi. Czas na plażing.
wersja Grzesiowa nr1 ...
... i nr 2
hyhyhy... a tu wersja Egipska:P
Na obiad - gigantyczne porcje w miejscowym pubie w Lewes (aparat został w aucie:P)
...przeżuwam...
wtorek, 3 września 2013
Klifowe opowieści - cz.I
Park krajobrazowy Seven Sisters, Beachy Head (kredowe urwisko klifowe) i miasteczko Eastbourne. Cele naszego sobotniego wypadu "na klify". Wywiało nas niesamowicie, ale ku naszej radości wietrzysko przegnało chmury i wkrótce mogliśmy wygrzewać się w słońcu przy niebieskim niebie. Zaczynaliśmy w długich rękawkach, żałując że nie mamy cieplejszych ubrań, a skończyliśmy opalając się na plaży i pluskając w morzu (nie mogłam się oprzeć:P)!
Po drodze zwiedziliśmy jeszcze Wilmington i tamtejszego Long Mana - kamienną figurę ułożoną na stokach wzgórza, o której pochodzenie spierają się współcześni druidzi (tak tak:P) z archeologami i historykami oraz malownicze miasteczko Lewes, gdzie w miejscowym pubie, spałaszowaliśmy przeolbrzymie porcje jedzonka, bo na zwiedzanie tamtejszego zamku już nie zdążyliśmy.
Jak na jednodniową wyprawę, atrakcji sporo! Było warto i już planujemy następną.
Dzisiaj pierwsza porcja zdjęć - z Parku Krajobrazowego Seven Sisters i klifu Beachy Head. Nazwa parku- Siedem Sióstr odnosi się do grupy siedmiu białych klifów. Aby do nich dojść, przedreptać trzeba przez cudne łąki i tereny podmokłe. Wybraliśmy drogę lekko naokoło, toteż przyszło nam pokonać jeszcze "rzekę" :)
Dzisiaj pierwsza porcja zdjęć - z Parku Krajobrazowego Seven Sisters i klifu Beachy Head. Nazwa parku- Siedem Sióstr odnosi się do grupy siedmiu białych klifów. Aby do nich dojść, przedreptać trzeba przez cudne łąki i tereny podmokłe. Wybraliśmy drogę lekko naokoło, toteż przyszło nam pokonać jeszcze "rzekę" :)
Pierwszy z siedmiu klifów....
Bagnisko-torfowisko!?!?!?!
Mali mieszkańcy Parku...
Ujście "rzeki", a raczej rzeczki...w której musieliśmy się "skąpać".
Wspomniana przeprawa....
Pastwiska, kończące się klifem....
Liczymy barany?
Atrakcja nr 2 - Beachy Head najwyższe brytyjskie kredowe urwisko klifowe (164m)- w moim słowniku: klif. Znajduje się na wschód od Sióstr i jest ciut bardziej urokliwy, przez swoją dzikość i niedostępność.W przeciwieństwie do klifów z Parku, nie można go podziwiać "od dołu".
A GG od razu do siedzenia:P
Wszystko żeby tylko nie spaść .... Lepiej nie stawać na samej krawędzi, bo można się stoczyć z tych 164 metrów.
Od wysokości, wiatru i widoków, zgłodnieliśmy. Nasz pierwszy oficjalny piknik na klifie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)