poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Wolne!

Bank Holiday.Większość Anglików ma dzisiaj wolne. Pecha mają ci, którzy pracują w handlu- znowu na pełnych obrotach. Zupełnie inaczej jak w Polsce. Święto ustawowe- wszyscy mają wolne. Tutaj markety i centra handlowe pootwierane, a prywaciarze odpoczywają:) GG klika w komputer, zatem się dzisiaj byczy.
Niestety! Pogoda postanowiła pożałować wolnego i rano obudził nas deszcz. Padało i padało, tak do 14 ?!?!?! Jak tylko na chwilę przestało, uzbrojeni w parasol wybraliśmy się na spacer. Muzea i parki postanowiliśmy dzisiaj omijać szerokim łukiem, prognozując spore zagęszczenie na metr kwadratowy odwiedzających turystów i świętujących Anglików.  Celem wyprawy zostało Fulham- piękne nabrzeże i stadion! Temperatura w sam raz do zwiedzania, niebo pogodne, tylko wietrzysko postanowiło wywiać nam z głowy wszystkie głupie pomysły.

Nabrzeże cudowne. Porośnięte platanami i "obsadzone" ławeczkami. Jest pora odpływu- zatem doskonale widoczna linia brzegowa i brzegi koryta z licznymi stadami gołębi, gęsi i mew przeszukujących teren. Po drugiej stronie Tamizy znajduję się dzikie mokradła i prawdopodobnie to  z nich przyleciały żerujące na "naszym" brzegu kormorany!
Zwiedziliśmy okolice stadionu F.C. Fulham i sklep klubowy!!! Sama budowla nie przypomina stadionu, a o jej przeznaczeniu można wnioskować na podstawie ogromnych reflektorów stadionowych. Sam stadion otoczony jest ceglaną ścianą z kilkunastoma drewnianymi drzwiami, przypominając tym samym budynek. Nie brak oczywiście nowoczesnych bram i ogrodzeń, ale ściana z wąskimi na pół metra drzwiami podpisanymi wyrazem "wejście" oznajmiającym ich przeznaczenie i numerami sektorów robi wrażenie. Samo F.C. Fulham jest jakieś sześćdziesiąt lat starsze od Śląska  i być może ta infrastruktura pamięta jeszcze tamte czasy. Bilety najtańsze nie są - około 30 funtów na mecz kategorii C z Aston Villa (dla porównania mecz z Manchesterem United to kategoria A). mam nadzieje, że uda nam się wcisnąć na jakikolwiek i gdziekolwiek. Preferowałabym Chelsea, ale nie wiem czy to się da zrobić. Odbyły się na razie tylko dwa ligowe spotkania, ale w dniu meczów nawet panie koło 60-tki chodziły przybrane w koszulki albo klubowe szaliki- mania, najzwyczajniej w świecie, w naszej dzielnicy wszyscy są kibicami.

Ostatnia jeszcze refleksja dotycząca Fulham F.C.. Gdzieś między kratami stadionu zamajaczyła nam rzeźba postaci, do złudzenia przypominającej Michaela Jacksona. Szybko przeleciały mi przez głowę stwierdzenia, że żaden normalny Anglik nie postawiłby czegoś takiego, i to jeszcze na STADIONIE. Nawet zdjęcia nie zrobiliśmy, uznając nasze podejrzenia za śmieszne. Sama myśl nie dawała mi jednak spokoju.... i co wynalazłam w internecie? Toż to rzeczywiście Jackson. Prezesem klubu jest Al Fayed (ojciec tego od Diany), wieloletni przyjaciel Króla Popu i były właściciel Harrodsa. Najwyraźniej lubuje się on w takich kiczowatych projektach, upamiętniających osoby mu bliskie, gdyż nawet w tym luksusowym domu handlowym ufundował najpodlejszy i urągający jakiemukolwiek wyczuciu estetyki posąg księżnej i jej kochanka biegnących ze splecionymi dłońmi wśród stadka gołębi. Żenada. Tak mi się przypomniało tylko...

Zatem, wywiani za wszystkie czasy i wykończeni marszem, ruszyliśmy do domu, gdzie udało mi się wreszcie popełnić całkiem przyzwoita tartę!!!


Kawiarnia w Ogrodzie Biskupim

 Platany i nadbrzeżne i ja

 Mewy i kormorany

 Zatopiony motocykl









GG na tle stadionu F.C. Fulham - brama i wspomniana ściana



gdzie jest kot...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...