Taaaaadaaaaa. Jeszcze kurczowo trzymam się świat. W całym Londynie choinki powystawiane na bruk (czekają bidulki na śmieciarkę), światełka i dekoracje pochowane. Świąteczna atmosfera legła tutaj w gruzach w święto Trzech Króli. Gdzieniegdzie majaczą nieliczne poświąteczne niedobitki. Na sklepowych półkach walentynkowe serduszka walczą o uwagę z wielkanocnymi kurczakami. A tutaj taka niespodzianka. Wpadłam w gigabajty zdjęć z listopadowogrudniowego pobytu O&Ł. I znalazłam to, którego mi nie udało się zrobić, z powodu straaaasznego deszczyska, a bardzo chciałam Wam je pokazać. Covent Garden i kolejne drzewko. Choinka marzeń, a przy niej obszerne wyjaśnienie, iż prezentowane beczki są puste (to tak dla potencjalnych amatorów:P) Chociaż pewności nie mamy, gdyż nie spróbowałyśmy i ich nie obstukałyśmy, ani nawet nie wywierciłyśmy żadnej dziurki...
A wiecie, że Jack'a robi się z kukurydzy? Ja nie wiedziałam:P
Fotka z duuuuuużym Rudolfem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz