środa, 16 stycznia 2013

MasterChef Japan

W poniedziałek przybyły mi dwa punkty do geniuszu:P A to za sprawą mojej pierwszej w życiu lekcji gotowania. Tak, tak... lekcji gotowania. Takiej w jakiej zawsze chciałam wsiąść udział, a we Wrocławiu nie było gdzie i jak. Za to w Londynie jest tego baaaardzo dużo. Począwszy od kursów robienia hamburgerów, po lekcje pieczenia muffinek i artystyczną dekorację tortów. Dla początkujących i zawodowców. Wszystko, czego dusza zapragnie. Od kursów za kilkanaście funtów, do takich za 26 tysięcy (po takim to Gesslerowa mogłaby Wam z ręki jeść:P)
Ja też nie zaczęłam byle jak. Nie był to długaśny kurs, a hobbistyczna lekcja (na razie!) w "ośrodku"  Jamiego Olivera w Notting Hill. Po durszlaku, kilku przepastnych książkach, foremkach do galaretki, kieliszkach, itp.itd. sygnowanych przez JO pociągnęliśmy wątek (w UK gdzie człowiek nie popatrzy to JO, albo Gordon Ramsay :P). Piszę "ośrodku", gdyż nie wiem jak ten typ miejsca określić. Na jednym piętrze sklepik i szkoleniowa wyspa kuchenna plus miejsca dla kursantów,  a na drugim szkoleniowa wyspa kuchenna i kawiarenka:) Jedz, ucz się i kupuj. HiHi. Samego Jamiego oczywiście nie było- przy takiej ilości biznesów w samym Londynie musiałby posiadać dar nie bi- ale multilokacji. Miejsce pełne było rustykalnego stylu który prezentuje Jamie w swoich programach, uśmiechniętych ludzi i fajnego jedzonka. Szkoliłam się w zakresie kuchni japońskiej. Zasmakowałam w niej tutaj, a niestety moja znajomość sprowadzała się do sosu sojowego:) Teraz już więcej wiem i mam zamiar eksperymentować! Lekcja obejmowała przygotowanie kurczaka w sosie teriyaki, dipów i smażeniny (ekh to wszystko ma swoje japońskie nazwy, które tutaj pominę). Szatkowałam, mieszałam i próbowałam. Chlapiąc rozgrzanym olejem na współuczestników, gubiąc pałeczki i jak zawsze robiąc wszystko ostatnia:P
Atrakcja super. W przyjaznej atmosferze, ze szczegółowymi instrukcjami, w ciekawym towarzystwie i przy winie! Jestem z siebie bardzo dumna jedzonka wyglądało ślicznie i co najważniejsze, było jadalne! ekhm chociaż muszę popraktykować jedzenie pałeczkami.... bo najlepiej mi się je widelcem!





Nasze miejsce pracy

Sklepik









Rankiem padał śnieg. Niestety nie poleżał ani sekundy. Topił się od razu. Szkoda. Tylko Lady miała zabawę, polując przez szybę na płatki śniegu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...