środa, 5 września 2012

Angielskie kilogramy

Nicnierobienie jest dziwne. Zawodowe nicnierobienie oczywiście. Niespodziewanie płynnie pożegnaliśmy sierpień i rozpoczęliśmy wrzesień. Mój urlop się skończył. O tej porze, co roku, ciężko przeżywałam pierwsze dni nowego semestru. Wczoraj doszłam do wniosku, że brakuje mi mojej pracy i chętnie bym już do niej wróciła. Do tego hałasu, do upierdliwych rodziców, do tych fajnych maluchów i do tych rozbestwionych, do niezliczonej liczy programów i projektów do realizacji ... tęskno mi.

Zdecydowanym umilaczem złych chwil jest jedzenie. Ja kocham jeść. A jeżeli mam okazję skosztować czegoś, czego nigdy nie jadłam, to jestem w niebie. Dlatego moja waga i sylwetka są bardzo zagrożone:P

Londyn jest jednym wielkim zlepkiem kultur, co przekłada się na tutejsze markety i sklepiki. Na półkach dostępne są przyprawy i składniki z całego Świata i niektóre z nich - w cenie niższej niż w Polsce (np. butelkę Złotego Syropu zakupiliśmy tu za 5 złotych.... u nas niestety nie da rady:P ). Mój ukochany żółty norweski ser, creme fraiche czy double cream. W Tesco jest nawet Polska półka z delicjami, majonezem i ogórkami kiszonymi.

Jest też druga strona medalu. Im coś bardziej przetworzone, tym łatwiej to dostać. Mrożone parówki, mięso mielone, czy gotowe całe dania, zalegają w sklepowych zamrażarkach. Chleb (do złudzenia przypominający nasz tostowy) w wersji pełnoziarnistej czy bez skórki, ale zawsze słodki!
O twarogu, kabanosach czy kefirze nie ma mowy. Z wędlin- boczek, mielonka i pierś kurcząt. Tyle. Ewentualnie na dziale europejskim - salami czy chorizo. Widziałam w regularnej sprzedaży kaszankę. Generalnie z tego co się orientuję, to tutaj jest to całkiem poważna potrawa, podawana nawet w restauracjach!
Wiem, że są sklepiki gdzie kupimy lepszą żywność(GG zdobył w polskim sklepiku pycha kiełbaskę), ja opisuję te codzienne dostępne, najczęściej- markety. 
aaa i Anglicy uwielbiają groszek! Mrożony, surowy albo mashed- takie groszkowe purée. I fasolę w sosie pomidorowym!
Jeszcze muszę wspomnieć o wołowinie. W każdym sklepie, od koloru ,do wyboru! Niesamowite! Tańsza od kurczaka!

Na łatwiznę nie idziemy i próbujemy sami coś przygotowywać, a jak braknie nam siły, to w ramach urozmaicenia i rozrywki idziemy do jednego z sąsiedzkich pubów:) Staramy się zawsze zamawiać coś nowego, żeby popróbować angielskich różności.

Typowe angielskie śniadanie- fasolka, jajka na bekonie, kiełbaski, grzanki- to nie jakiś mit. Rzeczywiście pełno tego w pubach, a w markecie można kupić gotowe-zamrożone.

Fish&chips. Angielski klasyk- podawany tutaj nawet w tureckich knajpach.         W gazecie, w pudełkach czy na eleganckim talerzu.



Wołowina? Angielski pie. Mój faworyt. Próbowaliśmy już w pubie i mrożone, z wołowiną, wieprzowiną i warzywami. Bardzo podoba mi się pomysł i połączenie - ciasto kruche i mięsko z sosem w środku! Pychota.



Sausages/kiełbaski. Wszechobecne i jedyne angielskie kiełbaski. Przypominają naszą białą surową, tylko są ciut mniejsze i bynajmniej nie smakują znajomo. Ponoć jest massssse odmian i smaków. Moje pierwsze wspomnienie z nimi związane - flak wypchany tartymi ziemniakami, fuj.
Kupiłam rodzaj polecany przez Jamiego Olivera, upiekłam je, podałam z duszoną na maśle cebulką i purée chrzanowo-ziemniaczanym - niebo w gębie. W pubie zamówiłam wieprzowo-porowe i również były smaczne. Złe wspomnienie nieco się zatarło.
Zazwyczaj podaje się je na purée ziemniaczanym. Dodatki według uznania.


Wołowina - część druga. Burger. Przynajmniej tam, gdzie jedliśmy- najprawdziwszy wołowy kotlet, a nie jakiś płaski wkład mięsny!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...