Doczekaliśmy się. Najcieplejszy dzień roku- ok.29 stopni. Wiem, że żadna rewelacja w PL, ale tutaj oprócz zeszłotygodniowych temperatur w granicach max. 25, nie uświadczyliśmy jeszcze prawdziwych upałów. GG zgonił mnie ze słońca i tak siedzę w domu i dochodzę do siebie:) Kocica przyjmuje najdziwniejsze pozy, ale ciepło nie przeszkadza jej w regularnym opróżnianiu miseczek z chrupkami.
Zerwaliśmy się dzisiaj "skoro świt" z łózka. Pobudka o 6. rano w sobotni poranek to najgorsza tortura. Nie było jednak wymówek. GG wpadł kilka dni temu na pomysł wzięcia udziału w organizowanym biegu. Zwlekliśmy się zatem z łóżka i ledwo przytomni podreptaliśmy na przystanek.
Bieg (na 10km) odbywał się w Battersea Park, parku całkiem niedaleko, ale niemal nigdy nie "po drodze". GG dobiegł. Nawet z bardzo przyzwoitym czasem (chociaż wyprzedzony przez pana lat 70:P hyhyhy). Ja zmęczyłam się na sam widok startujących, bieganie nigdy nie stanowiło mojej ulubionej dyscypliny sportowej.
Potem tylko śniadanko w pubie i ponownie do parku, tym razem rekreacyjnie!
Rozgrzewka:P
Tu jestem.
Meta
Supermen!
Nie mogę mówić bo jem:)
Relaksik
Jakie bieganie...powariowali....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz