sobota, 16 lutego 2013

Ostatki

Zabiegany tydzień. Kolejny. Bratam się z angielskimi dziećmi. Na razie wrażenia pozytywne. Pogoda nie dopisywała, a w związku z tym nastroje również  nie. Dzisiaj wybraliśmy się na małą wycieczkę (znowu Greenwich- gdzie nic nie maaaaaaaa:P), i pomimo tego, że słonko próbowało przebijać się przez chmury, a słupek rtęci wskazywał długo niewidziane osiem stopni, ciężko było mówić o wiosennym nastroju:)

Za nami już Naleśnikowy Wtorek, Środa Popielcowa i czwartkowe Walentynki:) Tak. My mamy Tłusty Czwartek, a Anglicy Naleśnikowy Wtorek:) Po zeszłotygodniowych pączusiach, miałam już dość smażeniny, wiec odpuściłam sobie naleśniki. A że  chcieliśmy z pompą pożegnać karnawał, poszliśmy do pubu, na jedzonko i na miecz. Pooglądaliśmy stetryczałego Anelkę, Buffona w amarantowej koszulinie,  wypiliśmy piwko i zjedliśmy ostatniego burgera przed Wielkim Postem.

W środę wybraliśmy się do katedry, gdzie zostalismy oznaczeni krzyżem. Tak. Ogromnym krzyżem na czole. Od razu przypomniało mi się "Sto lat samotności" Marquez'a. Było cudnie:) Inaczej niż u nas, gdzie starsze panie nawet beretów nie ściągają. Teraz czekamy Wielkiej Nocy.

Złapałam się ostatnio na myśli, ze coraz bardziej lubię to miasto i że ciężko mi będzie bez niego. Ojej. Wariuję...



Wnętrze Katedry Westminsterskiej





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...