Dłuuuuuga przerwa. Hostingu nie ma dalej, ale wymyśliłam "na około" sposób na zdjęcia:)
Od środy gościmy się, bez chwili wytchnienia. Nogi bolą nas od chodzenia, a brzuchy od jedzenia:) Nawet Lady cieszy się z przyjazdu O&Ł i wygrzewa im łóżko, w czasie kiedy my biegamy po mieście. Pogoda nam dopisuje. Zimno, ale słonecznie i najważniejsza sprawa- nie musimy skakać przez kałuże. Młodzi maja "motorki" i niesamowity pęd do zwiedzania. Co tylko uzmysławia mi, jak bardzo spowszedniał mi Londyn... Straszne.
W piątek odwiedziliśmy Westminster, London Eye i London Dungeon (taki straszny Dom Strachów:P), gdzie mogłam dać upust swoim emocjom, a chłopaki dać pokaz swoich umiejętności wygrywania zabawek:P Zahaczyliśmy o jarmark świąteczny (w wersji mini), na którym królowała niemiecka kiełbasa (taka zwyczajna, nasza grillowa.... ale tutaj to egzotyka:P), haftowane obrusy i inne duperele łudząco przypominające to wszystko, co widujemy w grudniu, na wrocławskim Rynku.
Pełen wrażeń czwartek, piątek i sobota!
Dzisiaj skromnie ze zdjęciami. Nie mam czasu przysiąść! Hurrrrrra!
Udają, że mnie nie ma:P
London Eye
Widoki z London Eye - Katedra Św. Pawła
Parlament i Opactwo Westminsterskie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz