wtorek, 21 stycznia 2014

Aparat w ręku Grzegorza i wycieczka do Notting Hill

Niby jest zima, ale nie odczuwamy, bo temperatury tutaj to 8-10 stopni. Dzień coraz dłuższy, a w sobotę słoneczna pogoda zachęciła nas do spacerów. Padło na Notting Hill i Portobello Road. Chyba Emilka o tym pisała, ale właśnie ta ulica w każdą sobotę zamienia się w wielki targ rozmaitości, z których wyróżniają się antyki (oraz rzeczy które mają wyglądać jak antyki ale nimi nie są, ale turyści kupują i nie mają z tym problemu!).

Ale po kolei! Zaraz przy wejściu do Notting Hill, przy stacji Notting Hill Gate jest coś w rodzaju kawiarni/sklepu Jamie'go Oliver'a. Dodatkowo jest to miejsce gdzie odbywają się kursy gotowania i gdzie Emilka miała przyjemność uczestniczyć w robieniu jakiegoś bardzo smacznego dania japońskiego (dla zainteresowanych jestem prawie pewien że był o tym wpis na blogu).

W tym miejscu nadmienię, że wzmocniliśmy nasz sprzęt rejestrujący o lepszy obiektyw, na którym mam permanentne problemy z ustawieniem dobrej ostrości....

Z przodu słodkości do kupienia, w tle (niestety rozmyty) kucharz przygotowuje stanowiska do kursu gotowania

Nie... to nie jest czosnek :)

Pysznie wyglądająca beza, która czego nie widać na zdjęciu miała z 15 centymetrów średnicy

Dla niesłodzących "Onion Tarts" i jaja po szkocku (takie gotowane jajko zawijane w mielonego... albo mielony z jajkiem w środku...

Taki widok to w tym lubującym się w tostach narodzie rzadkość. Ech... tęsknimy za polskim pieczywem...
Kupiwszy jakiś niebieski (tak niebieski!) popcornskierowaliśmy nasze kroki już bezpośrednio na Portobello Road.

Nie wiem jak to się stało, że ten targ znajduje się właśnie tutaj. Ani to blisko drogi, ani to jakaś specjalnie handlowa ulica, trzeba iść dobre 300 metrów od metra i od głównej ulicy. Może historycznie było to ważne miejsce, bo pamiętam, że na szczycie nieopodal sto lat temu był tor do wyścigów konnych, ale to już zupełnie inna historia. Jest lekko z górki, co tutaj jest rzadkością, ale domy takie same i ogólnie wąsko i tłoczno...

Trochę szaro na tym zdjęciu, ale było bardzo przyjemnie, widać mrowie ludzi i moc stoisk ze wszystki


Czasem miało wyjść "artystyczne zdjęcie" a wyszło "coś"

Wyglądały na oryginalne, ale kto wie, dużo tutaj tanich podróbek

Naprawdę ciężko tym obiektywem złapać ostrość


Czasem można trafić na ulicznych artystów, na przykład ten pan rzeżbił uchwyty to szieł powiększających, główki do lasek, a także rączki do maszynek do golenia



Złapany przez Emilkę

Szczęśliwi czasu nie liczą

Jeśli kiedyś wydałbym płytę, to zdjęcie byłoby fajną okładką



Żarówka... rzadki ostatnio widok :)



A tutaj już w domu, ale chciałem pokazać jakie łądne słoneczko u nas świeci. Brakuje oczywiście kota, który już na dniach dojedzie do nas.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...